Zegarek mam już od pięciu lat,w sumie to nawet jestem zaskoczona, że aż tyle wytrzymał, bo zapłaciłam za niego 40 zł. Oczywiście przeżył już upadki na płytki, beton i wszystkie rodzaje uderzeń, ale pasek wymagał zmiany raz na rok. Ta wersja jest pierwszą przeróbką, ale po tych z muliny ten podobał mi się najbardziej, dlatego postanowiłam ,,wrócić do korzeni".
Tasiemkę znalazłam u babci, niestety było jej za mało, żeby ozdobić czerwoną spódnicę (takie było początkowe zamierzenie), ale na dwa paski do zegarka jak najbardziej wystarczająco, oczywiście na kokardki też ;D
Właściwie to już rozglądam się za nowym, bo ten jest już tak zniszczony, że nie mogę na niego patrzeć, ale póki nie znajdę nowego będę chodzić z tym, bo bez zegarka czuję się jak bez ręki :) a potem wyślę go na zasłużoną emeryturę ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz